26-letnia Brytyjka Enrika Milne marzy o tym, by jej 4-letnia córka Arielle została w przyszłości Miss Anglii. W tym celu już teraz inwestuje w urodę córki tysiące funtów i wystawia ją w konkursach piękności. Przed każdym występem dziewczynka przechodzi trzygodzinne przygotowania, podczas których matka przebiera ją, maluje, dokleja rzęsy i paznokcie oraz nakłada sztuczną opaleniznę. Za każdym razem jest to wydatek ok. 1500 złotych, ale matka jest w stanie wydać każde pieniądze, by córka zachwyciła jury.
Konkursy piękności doskonale ponoszą jej pewność siebie. Wiem, że w jej wieku dzieci mają kompleksy, ale ona nie. Więc jeśli już w wieku 4 lat ma poczucie własnej wartości, to na pewno w przyszłości uda jej się osiągnąć sukces - wyjaśnia Enrika Milne.
Chciałabym, żeby pewnego dnia została została Miss Anglii. Jeśli skupi się na tym celu, to nie będzie nastolatką, która baluje, pije i pali.
Wystawianie córki w konkursach piękności stało się dla Enriki Milne sposobem na życie. Arielle jeździ na wszystkie konkursy w kraju i regularnie zdobywa tytułu. Argumenty o tym, że upiększając dziecko sprawia, że zamienia się ono w obiekt seksualny i buduje swoją wartość jedynie w oparciu o atrakcyjność fizyczną, kompletnie do niej nie trafiają.
Nie rozumiem, gdy ktoś oskarża mnie o seksualizację dziecka. Arielle jest szczęśliwa, gdy wychodzi na scenę i kocha swoje kolorowe stroje. Część z wygranej przeznacza też na organizacje charytatywne jak na prawdziwą miss przystało.
Matka kalkuluje, że teraz zainwestowane pieniądze zwrócą się w przyszłości, gdy córka odniesie sukces w show-biznesie. Myślicie, że powtórzy sukces słynnej June Shannon i jej córki Honey Boo-Boo, które też kiedyś zaczynały w konkursach piękności, aż w końcu stały się gwiazdami amerykańskiej telewizji?
