To naturalne, że chcielibyśmy widzieć nasze dziecko uśmiechnięte i szczęśliwe, jednak życie niesie z sobą trudności, rozczarowania - i trzeba sobie z nimi radzić od najmłodszych lat. Smutek pojawia się w odpowiedzi na to, że coś nam się nie powiodło, nie udało. Straciliśmy coś, czego pragnęliśmy.
Tak jest zarówno u dorosłych, jak i u dzieci.
Oczywiście dziecięce powody do smutku będą inne niż u dorosłych. Dziecko zasmuci się, gdy nie kupimy mu paczki cukierków przy kasie w sklepie. Kiedy odbierzemy przedmiot, o którym sądzimy, że mógłby być dla niego niebezpieczny: nożyczki, widelec, suszarkę... Maluszek reaguje na stratę adekwatnie: płaczem, smutną miną, wycofaniem z zabawy.
Wtedy bardzo ważne jest to, co zrobimy my, dorośli. Odruchowo chcielibyśmy od razu pocieszyć dziecko, sprawić, żeby znowu się uśmiechało i beztrosko bawiło. Odwracamy jego uwagę. Albo tłumaczymy, że "przecież nic się nie stało".
Rzecz w tym, że dziecko ma prawo się smucić i warto mu o tym powiedzieć. Co więcej, warto zaznaczyć, że smutek nie jest niczym złym. Jeśli dziecko płacze, to dorosłemu też się to czasem zdarza i to jest OK.
Dlaczego to takie ważne?
Żyjemy w kulturze, która każe nam się nieustannie uśmiechać. W gazetach widzimy uśmiechnięte twarze gwiazd, z telewizji uśmiecha się do nas prezenter i postaci z reklamy. Tymczasem smutek jest częścią życia.
Przyzwalanie na smutek nie jest równoznaczne z popadaniem w depresję. Wręcz przeciwnie. W przeciwieństwie do depresji, która przejawia się często bezsilnością i otępieniem, smutek jest dynamiczny i żywy. Pięknie pokazuje to film "W głowie się nie mieści". Bohaterka tego filmu, Riley, popada w depresję po tym, jak traci kontakt z emocjami - w tym z własnym smutkiem.
Pozwólmy dziecku się posmucić. Poczekajmy cierpliwie, aż smutek ustąpi miejsca kolejnej emocji. To nie potrwa długo, a dla naszego maluszka będzie ważną lekcją z akceptacji siebie!