Dzieci psocą, eksperymentują i mogą przyprawić o ból głowy niejednego nauczyciela. Czy to w szkole, czy w przedszkolu rodzice codziennie słyszą z ust wychowawców skargi na zachowanie potomstwa. Przykro tego słuchać. Niekiedy mamy ochotę stanąć w obronie dziecka (Jak to, on niegrzeczny? Niemożliwe!). Albo czujemy się nieudacznikami, bo skoro jest niegrzeczny, to niewątpliwie nasza wina... Wracamy do domu, krzyczymy, karzemy albo bagatelizujemy sprawę. Czy ten nauczyciel się uwziął, czy co? - staramy się przerzucić odpowiedzialność na wychowawcę.
Zamiast się złościć, czy frustrować, w chwili, gdy słyszymy słowa: "Pani/Pana dziecko jest niegrzeczne", warto zapytać:
- Co takiego moje dziecko zrobiło?
Widzicie różnicę?
Dzieci nie są niegrzeczne. One tylko czasem zachowują się niegrzecznie. Słysząc od nauczyciela, że nasze dziecko jest uparte, krnąbrne, przekorne, złośliwe... zawsze pytamy:
- Co takiego moje dziecko zrobiło (że pana/pani zdaniem jest uparte, krnąbrne, przekorne...).
Zobaczycie, że to pytanie działa cuda. Nauczyciel musi przejść z poziomu abstrakcji do konkretów. Dla nas, rodziców, to jedyna droga, by poprawić zachowanie dziecka (wiemy, nad czym pracować). I dziecku również łatwiej przyjąć, że określone zachowanie było złe, niż zmagać się z zarzutem, że to ono jest złe i nieposłuszne.
Psychologowie bardzo to podkreślają: dziecko zawsze jest ok. To jego zachowanie może nie być ok.
Pamiętajcie o tym, drodzy rodzice i nauczyciele!