Natasha Harding z angielskiego hrabstwa Kent z niepokojem patrzy, jak jej córeczka Lexi radośnie pluska się w basenie. Czterolatka piszczy z radości, lecz jej mama wie, że entuzjazm dziewczynki może szybko przejść w nieprzyjemne pobudzenie. Wtedy Lexi zacznie krzyczeć i zakrywać uszy dłońmi. Bodźców wokół będzie za dużo i mama wyniesie wrzeszczące dziecko do przebieralni. Mała będzie kopać i gryźć. Nie dlatego że jest niegrzeczna czy źle wychowana. Lexi ma autyzm.
Ale ludzie o tym nie wiedzą albo nie wiedzą, co to oznacza. Natasha bardzo cierpi z powodu negatywnych ocen, jakie słyszy.
Zażenowanie rodzica jest straszne - przyznaje. - Ta świadomość, że wszyscy na ciebie patrzą i krytykują twoje metody wychowawcze, albo myślą, że masz okropne dziecko - niekiedy trudno to wszystko znieść.
Dlatego Natasha nie zabiera córki do restauracji, kina, pociągu, muzeum - i wielu innych miejsc. Twierdzi, że wychowywanie autystycznego dziecka wyrabia w rodzicu "grubą skórę". Jednak ta 43-letnia mama wciąż jest bardzo wrażliwa na uwagi innych. Otoczenie prosi o wyrozumiałość. Zgodziła się wystąpić w artykule, bo chce zwiększać społeczną świadomość na temat autyzmu.
Lexi nie jest niegrzeczna, gdy zaczyna krzyczeć albo hałaśliwie się śmiać. Dziewczynka mówi i jest w terapii. Robi postępy, ale potrzeba jej więcej czasu i wyrozumiałości otoczenia. Wyrozumiałości potrzeba też jej mamie. Wstrzymajcie się z pochopnymi ocenami, apeluje Natasha.
Natasha jest dumna z postępów córki. Wie, że jest jej trudno